W dniu 21 maja 2018 r. na łamach dziennika „Rzeczpospolita” ukazał się artykuł prasowy pt. „W ogrodach są pieniądze dla dekretowców”, w którym – w ramach wywiadu przeprowadzonego z Wiceprezesem stowarzyszenia „Dekretowiec” – redaktor dziennika „Rzeczpospolita” Renata Krupa – Dąbrowska przedstawiła informacje na temat proponowanej przez stowarzyszenie „Dekretowiec” możliwości sprzedania wszystkich gruntów pod warszawskimi rodzinnymi ogrodami działkowymi w celu przeznaczenia środków finansowych z takiej sprzedaży na realizację roszczeń z dekretu Bieruta i zakup mieszkań dla lokatorów ze sprywatyzowanych z naruszeniem prawa kamienic.
Wiceprezes stowarzyszenia „Dekretowiec” Ryszard Grzesiuła w przedmiotowym artykule prasowym skrytykował projekt ustawy reprywatyzacyjnej, który zakładałby umorzenie wszystkich postępowań i uniemożliwiał zwrot nieruchomości w naturze i jednocześnie przedstawił pomysł stowarzyszenia „Dekretowiec” dotyczący rozwiązania problemu reprywatyzacji w Warszawie. Mianowicie wskazał on, że „komunistyczne władze Warszawy przejęły również 1200 ha pod 190 ogrodów działkowych (…) ogrody mają świetną lokalizację (…) Zaproponowaliśmy władzom miasta, by wszystkie ogrody zostały przeniesione poza granice miasta, w miejsca, gdzie jest dobra komunikacja (…) Nie będzie to drogie przedsięwzięcie, wystarczy wydać około 10 mln zł. Grunty pod ogrodami powinny zostać sprzedane, to jest przecież 1200 ha terenów budowlanych wartych przeszło 50 mld zł”. Na uwagę zasługuje, że Wiceprezes stowarzyszenia „Dekretowiec” roztaczając wizję o przyszłości terenów ROD wskazał na ich przeznaczenie pod budownictwo. Odniósł się jednocześnie do wypowiedzi Prezydenta m.st. Warszawy, że „Warszawa się dusi”, wskazując, że nie ma terenu pod budownictwo.
Okręgowy Zarząd Mazowiecki PZD krytycznie odnosi się do takich pomysłów. Przede wszystkim – jak podkreśliła sama redaktor artykułu – to przecież utopia. Pomysł przeniesienia wszystkich ogrodów warszawskich poza Warszawę za kwotę 10 mln zł jest niemożliwy do zrealizowania. Przypomnienia bowiem wymaga, że procedura likwidacji rodzinnych ogrodów działkowych nie może być dowolna, lecz jest określona przepisami ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych z dnia 13 grudnia 2013 r. Zgodnie z tą ustawą na podmiocie likwidującym ciąży szereg obowiązków związanych z likwidacją ROD. Obowiązki te nie sprowadzają się tylko do zapewnienia gruntów zastępczych do nieruchomości niemniejszych od powierzchni likwidowanych ROD. Zdaje się, że stowarzyszenie „Dekretowiec” snując wizje przeniesienia ogrodów warszawskich poza stolicę zapomina o obowiązkach założenia nowych ROD i odtworzenia urządzeń i budynków odpowiadających rodzajem urządzeniom i budynkom likwidowanych ROD, a więc związanych m.in. z elektryfikacją ROD (która pociąga za sobą znaczne koszty), inwestycjom wodociągowym, ogrodzeniem terenów, podziałem na działki rodzinne, co generuje również koszty geodezyjne, wybudowaniem domów działkowca (świetlic ogrodowych), czy alejek ogrodowych, itp. Do tego przy likwidacji ROD dochodzą jeszcze koszty odszkodowań dla działkowców za składniki majątkowe znajdujące się na działkach, a stanowiące ich własność oraz za prawa do działki w ROD, pomniejszone o wartość prawa do działki przyznanego w nowo powstałym ROD a także dochodzą koszty odszkodowań dla stowarzyszenia ogrodowego za składniki majątkowe stanowiącego jego własność, a niepodlegające odtworzeniu, jak również koszty i straty poniesione przez stowarzyszenie ogrodowe w związku z likwidacją oraz koszty odszkodowań w wysokości wartości przewidywanych plonów jeśli do likwidacji dochodzi poza okresem 1 listopada – 31 marca.
Biorąc pod uwagę, iż w Warszawie Polski Związek Działkowców prowadzi 154 ROD, a ich łączna powierzchnia wynosi ok. 1100 ha, to zakładając, że cena za m2 gruntu pod Warszawą (bo jeśli miałaby zostać zapewniona dobra komunikacja do ROD, to tereny musiałyby znajdować się w stosunkowo niedalekiej odległości od stolicy) wynosiłaby 150 zł/m2 – to sam zakup nieruchomości pod Warszawą (w promieniu kilkunastu kilometrów od stolicy) pod ogrody działkowe pochłonąłby sumę ok. 1 650 000 000 złotych (jeden miliard sześćset pięćdziesiąt milionów złotych). W tym miejscu warto wartość tą porównać z szacowaną przez stowarzyszenie „Dekretowiec” kwotą 10 mln złotych, która miałby wystarczyć nie tylko na zakup gruntów, ale i na odtworzenie ROD, czy odszkodowania dla działkowców i PZD. Odtworzenie jednego ROD jest dość kosztowne. Dla przykładu przeprowadzenie inwestycji polegającej na elektryfikacji mniejszych ogrodów (od 100 do 500 działek) to koszt od ok. 120 000 do 600 000 zł, a wskazać należy, iż istnieją w Warszawie ROD, które liczą niemalże 1000 działek i koszty elektryfikacji naprawdę dużych ogrodów oscylują wokół 1 mln złotych. Przy takich wartościach elektryfikacja 154 ROD mogłaby pochłonąć nawet ok. 77 000 000 zł (siedemdziesiąt siedem milionów złotych). Nie trudno więc wyobrazić sobie jak dużym kosztem byłoby także przeprowadzenie inwestycji związanych z infrastrukturą wodociągową – przy 154 ogrodach koszty z tego tytułu mogłyby sięgnąć nawet ok. 71 500 000 zł (siedemdziesiąt jeden milionów pięćset tysięcy złotych). Do tego doszłyby m.in. koszty wybudowania ogrodzeń dla 154 ROD, koszty wybudowania alejek ogrodowych, koszty wybudowania domów działkowca, koszty geodety, który wydzieliłby działki rodzinne, opracował plan zagospodarowania ROD i wytyczył punkty graniczne w terenie, itp. Są to niewątpliwie miliony, jak nie miliardy złotych.
A gdzie odszkodowania dla PZD za jego majątek? Gdzie odszkodowania dla 26 559 działkowców z terenów warszawskich ROD? Przyjmując średnią przeciętną wartość, jaką mogłyby mieć nasadzenia i naniesienia na działce rodzinnej w ROD na kwotę 10 000 zł to same odszkodowania dla działkowców pochłonęłyby sumę ok. 265 590 000 złotych (dwieście sześćdziesiąt pięć milionów pięćset dziewięćdziesiąt tysięcy złotych), a wskazać należy, że są działki rodzinne, na których znajdują się urządzenia, nasadzenia i obiekty przekraczające wartość 10 000 zł. Infrastruktura stanowiąca własność PZD również szacowana byłaby w milionach złotych.
I te wszystkie roszczenia – według Wiceprezesa stowarzyszenia „Dekretowiec” możliwe byłyby do zrealizowania za kwotę 10 mln złotych… Jest to wręcz niemożliwe i widać już na pierwszy rzut oka, że stowarzyszenie „Dekretowiec” albo nigdy nie zapoznało się z obowiązującą ustawą o rodzinnych ogrodach działkowych z dnia 13 grudnia 2013 r. określającą obowiązki podmiotu likwidującego wobec PZD i działkowców, albo ma kłopoty z liczeniem… Nie bez znaczenia pozostaje ekonomika przedsięwzięcia. Czy byłoby celowym zlikwidowanie przez Miasto st. Warszawa bądź Skarb Państwa 154 ogrodów w Warszawie w zamian za założenie ogrodów pod Warszawą i ich odtworzenie, łącznie z wypłatą odszkodowań dla PZD i Działkowców i poniesieniem innych kosztów wynikających z przepisów powszechnie obowiązujących, co kosztowałoby miliardy złotych? Wszakże koszty takiego przedsięwzięcia byłyby nieadekwatne do zysku.
Okręgowy Zarząd Mazowiecki PZD krytycznie odnosi się również do wypowiedzi Wiceprezesa stowarzyszenia „Dekretowiec”, który uznał, że ziemie pod ogródki działkowe władze komunistyczne zabrały bezprawnie i który oświadczył, że żaden dekret nie przewidywał zakładania ogródków działkowych. Podnieść dlatego należy,
iż tradycja ruchu ogrodnictwa działkowego liczy już ponad 100 lat. Warszawskie ogrody działkowe nie tylko powstawały w okresie PRL, lecz wiele z nich powstało jeszcze przed II – ą, a nawet przed I – ą wojną światową. Dla przykładu wskazać należy, iż ROD „Obrońców Pokoju” powstał w 1902 r., przed wojną powstały również ogrody działkowe na Woli (w tym na Kole), ROD „Park Dolny”, ROD „Rakowiec” czy niektóre ROD zlokalizowane w rejonie ul. Waszyngtona. Nie jest to katalog zamknięty ROD, które nie powstały w czasach rządów komunistycznych. Te z kolei ogrody, które powstały w okresie PRL miały swoje umocowanie w prawie (m.in. dekret o ogrodach działkowych z dnia 25.06.1946 r., ustawa o pracowniczych ogrodach działkowych z dnia 9 marca 1949 r., ustawa o pracowniczych ogrodach działkowych z dnia 6 maja 1981 r., uchwały Rady Ministrów w sprawie narodowych planów gospodarczych na poszczególne lata, które przewidywały realizację ogrodów działkowych, itp.). Zakładanie ogródków działkowych nie było podyktowane uprzykrzaniem życia komukolwiek, lecz wręcz przeciwnie – poprawą warunków życiowych społeczeństwa. Celem ogrodów działkowych, które powstawały w czasach komunistycznych było spożytkowanie wolnego czasu ludzi pracy umysłowej i fizycznej oraz ich rodzin przez umożliwienie im uprawiania w zdrowotnych warunkach ·na działce ziemi i ułatwienie uzyskania tą drogą płodów ogrodniczych dla zaspokojenia własnych potrzeb
i podniesienia w ten .sposób swego poziomu zdrowotnego i gospodarczego, a także zapewnienie aktywnego wypoczynku. Z tego powodu niezrozumiałe jest negowanie legalności ich powstawania, jak i krytyczne odnoszenie się do tego, że ogrody w ogóle kiedykolwiek powstały.
Odnosząc się do stanowiska stowarzyszenia „Dekretowiec” dotyczącego warszawskich ogrodów działkowych nie sposób pomijać aspektów ekologicznych. Stowarzyszenie „Dekretowiec” uważa za dobry pomysł zlikwidowanie ponad tysiąc hektarów terenów zielonych w Warszawie, które tworzą rodzinne ogrody działkowe
i proponuje zabudowanie tych terenów, pomijając całkowicie jak doniosłe dla człowieka skutki – dla jego zdrowia ma likwidacja zielonych terenów i zamykanie człowieka niejako w puszce, jaką może stać się niedługo co raz bardziej zabetonowana Warszawa. Zwrócić zatem należy uwagę, że zieleń działkowa spełnia nieocenione funkcje, np. utrzymania równowagi w ekosystemie. W dobie intensywnie postępującej industrializacji i rozwoju aglomeracji miejskich koniecznym jest wygospodarowanie jak największej ilości terenów zielonych pełniących nie tylko funkcje społeczne, estetyczne, ale przede wszystkim realnie oddziałowujących na czystość powietrza
i warunki zdrowotne życia społeczności w mieście. Obecnie stworzenie warunków dla zapewnienia mieszkańcom miast powietrza spełniającego normy ekologiczne, które nie stwarzałoby zagrożenia dla nich zdrowia staje się co raz większym problemem. Należy wziąć pod uwagę, że ilość mieszkańców Warszawy będzie wzrastać, a w przyszłości mieszkańcy Polski będą skupiać się wokół wielkich aglomeracji. Już teraz zaś każdy z nas spotyka się z problemami zanieczyszczenia miejskiego środowiska przyrodniczego. Powietrze jest co raz gorszej jakości, o czym świadczą przekroczenia dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń podstawowych, jakimi są dwutlenek siarki i pyły, a także najważniejsze rejestrowane stężenia tlenków azotu. Cały czas wzrasta też liczba pojazdów mechanicznych, co z kolei powoduje wzrost natężenia ruchu. Przepustowość ulic została wyczerpana i natężenie hałasu znajduje się na bardzo wysokim poziomie. Oprócz hałasu, wytwarzane są drgania, które ujemnie wpływają na funkcjonowanie organizmu mieszkańców. Skutkiem przekroczonych norm, czy też nieustannego życia w hałasie jest m.in. przewlekły stres organizmu, bezsenność, chroniczne zmęczenie czy też spadek produktywności, o czym alarmuje od jakiegoś czasu środowisko medyczne. Warto w tym miejscu dodać, że rozwój Warszawy miał być realizowany z zachowaniem klinów zieleni, wprowadzających powietrze z terenów zewnętrznych do śródmieścia, jednak od pewnego czasu obserwujemy tendencje do zabudowy i tych przestrzeni. Ogromny hałas, wibracje, odpady, ścieki, degradacja zieleni miejskiej – to wszystko to skutek różnych zaniedbań, które należałoby przerwać i ostro sprzeciwiać się wszelkim pomysłom, które godzą w zrównoważony rozwój miast, w tym które przewidują likwidację terenów zielonych w celu przeznaczenia ich pod budownictwo.
Nie można akceptować pomysłów zakładających likwidację rodzinnych ogrodów działkowych i otwarcie deweloperom drogi do realizacji kolejnych inwestycji budowlanych w stolicy w miejscach pozostających dotychczas terenami zielonymi. Zieleń w Warszawie ma istotny wpływ na zdrowie Warszawiaków. Nie można zatem pozwolić na barbarzyńską degradację środowiska, a niewątpliwie do tego zmierzałyby ostatecznie pomysły stowarzyszenia „Dekretowiec”.
W imieniu Okręgowego Zarządu Mazowieckiego PZD
PREZES OM PZD
KRZYSZTOF PODLEWSKI