Po emisji na antenie TVP programu szkalującego PZD pt. „Magazyn śledczy Anity Gargas”, wiele osób zastanawiało się, kim są wypowiadające się w reportażu osoby. O ile pani Leokadia jest osobą dość znaną za sprawą różnych wydarzeń, choć nie koniecznie moralnie uczciwą, o czym będzie poniżej, o tyle pani Danuta wydaje się nikomu nie znana. Czy to nie dziwne, że w tak dużej społeczności, jaką tworzył i tworzy kompleks ogrodów na Paluchu, nikt nie zna tej pani? Setki działkowców i nikt nie wie, kim ona jest.
Rodzi się zatem pytanie, czy aby na pewno wypowiadająca się w reportażu „działkowiczka” Danuta jest w ogóle działkowiczką, czy może jedynie tzw. „słupem”, który ma tylko mówić to, co inni jej kazali powiedzieć? A może działkowiczką jest tylko od niedawna, stąd o sprawie wie tylko tyle, co usłyszała z wypaczonego przez co poniektóre osoby przekazu?
Skąd takie podejrzenie? Ano stąd, że zgodnie z dokumentacją, jaką posiada OZM PZD, działkowcy, którzy posiadali działki w likwidowanym pod trasę terenie, otrzymali odszkodowania zgodnie z wyceną, jaką sporządzili rzeczoznawcy GGDKiA i w kwocie przez nich określoną. Odszkodowania nie przysługiwały jedynie tym działkowcom, których działki nie zostały zabrane pod drogę, ani nie znalazły się w tzw. pasie ochronnym drogi. „Oni dostali pieniądze od dróg i mostów, żeby ludziom wypłacać odszkodowania za te kawałki, co pozabierali. Nic nie było wypłacane” – mówiła w TVP z pełnym przekonaniem pani Danuta. Skoro zaś dostępne są dokumenty i kopie przelewów będące koronnym dowodem na jawnie i publicznie głoszone przez panią Danutę kłamstwo, pytanie jest zasadnicze: czy pani Danuta nie boi się odpowiedzialności za publicznie rzucone oskarżenia, które na dodatek są nieprawdziwe? A skoro się nie boi, to dlaczego? Bo zapewne nikt jej nie zidentyfikuje, skoro nie jest działkowiczką i sprawy sądowej mieć nie będzie, bo jak to mawiają „szukaj bracie wiatru w polu”. Jeśli zaś jest działkowiczką rzeczywiście, co jest w dalszym ciągu nader wątpliwe, to dlaczego kłamie przed kamerami? No cóż, różnie ludzie chcą zabłysnąć, by choć przez chwilę być „gwiazdą” telewizji. Nawet, jeśli potem przyjdzie za to zapłacić sprawą sądową, to zapewne refleksja przyjdzie zdecydowanie za późno. Wszystko wskazuje jednak na to, że to postać całkowicie abstrakcyjna, a mimo to posłużyła dziennikarce TVP za wiarygodne i rzetelne źródło wiedzy… No cóż rzetelność dziennikarska to wyższy stopień zaawansowania, który osiąga niewielu. Jeśli w oparciu o takie właśnie wątpliwe źródła powstawał ten materiał, to nikt nie powinien dziwić się, że został całkowicie zafałszowany, a rzekome dowody, podobnie jak świadkowie, nie istnieją.
Z kolei pani Leokadia, ta pani, co to opowiadała przed kamerami, jak ją buldożer śmiertelnie wystraszył, gdy jej dach domku burzył (a może jednak altany, choć to zależy, czy domek pani Leokadii za altanę mógł być uznany), choć wyglądała dość niepozornie, jest dowodem na to, że pozory mogą mylić i to nawet bardzo. Jednak czy wypadało pani Leokadii tak bałwochwalczo chwalić się, że osobiście na likwidacji działek w ROD „Bohaterów Westerplatte” zarobiła ponad 40 tys. (w dokumentacji OZM znajduje się podpisany przez tę panią formularz wyceny, jak i potwierdzenie przelewu odszkodowania na jej konto), a na dodatek zarobiła to podwójnie? Tak, tak. Bowiem pani Leokadia, o czym przecież nie była łaskawa sama wspomnieć w reportażu, otrzymała działkę zastępczą w odbudowywanym ogrodzie w Budach Strzyże. Tym, który notabene właśnie dzięki PZD otrzymał najnowocześniejszą infrastrukturę, o jakiej marzą tysiące ogrodów w całej Polsce. Pani Leokadia choć chciała sprawiać wrażenie biednej i poszkodowanej, z całą pewnością nie jest osobą, która próbowała grać w reportażu. Działkę wzięła, zagospodarowała tyle o ile, przy czym otarła się nawet o Zarząd ogrodów (zapewne po to, by mieć wpływ na to, by otrzymać działkę jak najlepiej położoną), po czym sprzedała ją temu, kto dał więcej zgarniając w ten sposób kolejne pieniądze. I choć sprzedaż działki zamiennej w świetle prawa nie jest żadnym wykroczeniem, to jej czyn, w połączeniu z publicznym narzekaniem przed kamerami na skąpstwo PZD przy wypłacie odszkodowań, czyni z niej działkowiczkę nie tyle skromną czy poszkodowaną, ale raczej chciwą lub pazerną. Moralność Kalego jest dość częstym zjawiskiem. Szkoda jednak, że magazyn Anity Gargas, który określa się mianem „śledczy” nie umie wyśledzić zwyczajnej prawdy, czy też sprawdzić źródła informacji, z której korzysta. Bo korzystając z takich źródeł, jak pani Danuta i Leokadia, które rozpowszechniają nieprawdziwe informacje i szkalują dobre imię jednej z największych w Polsce organizacji społecznej, która zjednoczyła ludzi wokół ogrodów działkowych, wiele traci. Chyba, że wiarygodność, która podobno jest najważniejsza dla dziennikarzy, nie ma dla pani Anity Gargas żadnej wartości i liczy się tylko sensacyjny, nawet najbardziej kłamliwy NEWS.