Na stronie internetowej tygodnika „Wprost” Pan Jerzy Wysocki w tekście „Czyj prezydent i głupie pytania” poruszył temat pytań referendalnych, a w post scriptum zakwestionował sens istnienia ogrodów działkowych w rejonie Dworca Gdańskiego w Warszawie.
Pan redaktor stwierdził, iż: „Okolica staje się prestiżowa. Do pięknego biurowca tuż obok, przeniosła się światowa firma audytorska KPMG. Otóż w okolicy są ogródki działkowe, gdzie w spalinach gospodarze hodują pomidory i ogórki, opiekają na grillu kiełbasę a jesienią będą palić liście. Jest coś takiego jak „partia działkowców”, wraz z rodzinami to potęga o wiele większa niż lobby górnicze, więc nikt nie śmie ich ruszyć z paździerzowych bud. W imieniu tych, co im to przeszkadza proponuję dopisanie do referendalnych pytań także tego w tej spawie. Tylko jak głupio zadać to pytanie….”
Podczas gdy o wiele bardziej rozwinięte niż Warszawa miasta w Europie (jak np. Berlin, Genua, Padwa) starają się, aby rozwijało się ogrodnictwo działkowe (także w obrębie miast), upatrując w nim wartości społecznych i przyrodniczych, znów spotykamy się z błędnym pojmowaniem sensu funkcjonowania ogrodów działkowych w stolicy i w mieście w ogóle.
Warto zadać pytanie, czy prestiżowa okolica, o której był uprzejmy wspomnieć autor tekstu, staje się mniej atrakcyjna przez to, że znajduje się tam zieleń działkowa? Czy trudnym do zrozumienia jest fakt, że nieestetyczne czasem altany działkowe nazywane w tekście „paździerzowymi budami” są wynikiem braku pewności jutra działkowców, którzy są wypierani przez brak wsparcia władz miasta i deweloperów? Zauważmy, że działkowcy nie należą do najbogatszych obywateli, a wsparcie miasta w temacie poprawy wizerunku ogrodów działkowych jest mierne, żeby nie powiedzieć żadne. Ponadto Polski Związek Działkowców wdraża program modernizacji ogrodów działkowych, a także stara się o pozyskiwanie środków unijnych w celu polepszenia stanu infrastruktury w ogrodach. Nic nie dzieje się jednak z dnia na dzień.
Czy lepsze byłoby całkowite zabetonowanie „prestiżowych okolic”? Co z zielenią i wypoczynkiem dla rodzin, których nie stać na „szklane domy” z ogrodami i wypoczynek wakacyjny? I w końcu co ze zdrowiem mieszkańców żyjących w betonowej „prestiżowej okolicy”?
Pan Jerzy Wysocki jednoznacznie kwestionuje też sens uprawy własnych warzyw w bliskości ruchu ulicznego. Można zadać też pytanie o sens zakupu warzyw w supermarketach, których pochodzenia nie jesteśmy pewni, ale wiemy na pewno, że są mutowane genetycznie i uprawiane przy szerokiej pomocy wszelkich pestycydów i hormonów wzrostu. Co jest zdrowsze pozostaje kwestią do polemiki. Problem palenia liści przez działkowców, o którym wspomniał Jerzy Wysocki, nie jest problemem masowym i warto przypomnieć, że spalanie liści jest łamaniem prawa i działkowcy, którzy się tego dopuszczają są karani mandatami – podobnie jak inni obywatele w podobnych przypadkach. Polski Związek Działkowców co roku prowadzi kampanię informacyjną w tej kwestii, a różny sposób traktowania prawa to bolączka dotycząca całego społeczeństwa.
W największych miastach Europy i USA tzw. miejscy ogrodnicy nazywani też ogrodowymi partyzantami wykorzystują do uprawy roślin (także warzyw) każdy skrawek ziemi i nikt nie podchodzi do tego w tak bezduszny sposób. Warto przytoczyć przykład z Nowego Jorku, gdzie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku w najbardziej zdegradowanych przez przemysł dzielnicach zaczęto zakładać tzw. ogrody społeczne traktując je jako klucz do odbudowania witalności oraz atrakcyjności dzielnicy – także dla inwestorów. Dziś obserwujemy powrót tego trendu (np. w Niemczech, we Włoszech, w Portugalii) i istniejące, zorganizowane ogrody działkowe w Polsce i w Warszawie są uważane przez obcokrajowców za ewenement i wielką wartość dla miasta i jego atrakcyjności. Obserwujemy obecnie olbrzymie zainteresowanie ogrodami działkowymi i ich użytkowaniem – rocznie przybywa w samej Warszawie i okolicach ponad tysiąc nowych użytkowników a trend jest zwyżkowy. Czy to nie wystarczający argument za sensem istnienia ogrodów i ich wspierania?
Warto wziąć pod uwagę wartość społeczną ogrodów działkowych, bo nie chodzi tylko o własną grządkę z pietruszką. Zaczynamy odczuwać skutki starzenia się społeczeństwa oraz trudnego startu dla młodych rodzin, których nie stać nawet na własne lokum, nie mówiąc już o wypoczynku. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że ogrody działkowe spełniają ważną funkcję społeczną – nie tylko dla działkowców, ale także społeczności lokalnych. W ogrodach organizowane są wczasy dla seniorów oraz imprezy dla rodzin z dziećmi.
Autor ironicznie proponuje, aby kolejnym „głupim” pytaniem referendalnym było to o sens istnienia ogrodów przy Dworcu Gdańskim. Najlepszą odpowiedzią niech będzie fakt, iż ROD „Dworzec Gdański” należy do najstarszych warszawskich ogrodów działkowych i także w tej „prestiżowej okolicy” obywatele wciąż poszukują ogródków do użytkowania, aby nawet kosztem spalin za płotem, znaleźć chwilę odpoczynku na skrawku zieleni.
Prezes ROD „Dworzec Gdański” Edmund Makarski