Trudno nie zauważyć, że sprawa ogrodów działkowcych stała się jednym z ulubionych tematów redaktora Marka Wielgo. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że po przeczytaniu każdego „nowego” artykułu ma się wrażenie, że jest to ciągle ten sam kotlet, tyle że odsmażany na różne sposoby. Redaktor upodobał sobie kilka zagadnień, które wałkuje na wszelkie możliwe sposoby. Mimo naszych licznych sprostowań, konsekwentnie powtarza te same przekłamania i nieścisłości. Nie inaczej jest w jego ostatnim tekście zatytułowanym „Ogrody do obrony”, który jest jawnym wezwaniem do walki ze Związkiem. Redaktor poszedł nawet krok dalej i zachęca działkowców, by zgłaszali posłom swoje poprawki do nowej ustawy działkowej. Patrząc na to, iż w historii projektów obywatelskich jeszcze żaden nie uzyskał tak dużego poparcia obywateli, propozycję tę można uznać za absurdalną. Jeżeli jeszcze przypomnimy sobie, że to działkowcy są jego autorami, propozycja staje się jeszcze większym nonsensem.
W tekście pojawia się wiele innych nieścisłości. Zacznijmy więc od początku.
Czy rzeczywiście wszystko zostanie tak, jak jest
W opinii autora tekstu projekt obywatelski zawiera rozwiązania, które „zostawiają wszystko, tak jak jest”. Tymczasem warto przypomnieć, że wyrokiem z 11 lipca 2012r. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przeszło połowę artykułów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Skala zastrzeżeń Trybunału wobec ustawy była tak duża, iż konieczne było napisanie zupełnie nowego projektu, nierealna była nawet modyfikacja starej ustawy. Dużym nadużyciem jest więc stwierdzanie, że projekt obywatelski nie wnosi nic nowego, bowiem zakwestionowane przez TK zapisy zostały zastąpione zupełnie nowymi rozwiązaniami. Dostrzegła to także sama Marszałek Sejmu Ewa Kopacz, która dała temu pełny wyraz podczas ostatniego spotkania z przedstawicielami działkowców.
Faktem jest, że projekt obywatelski nie wprowadza zmian rewolucyjnych, tylko ewolucyjne – tego domagali się ci, da których ustawa była tworzona, czyli sami działkowcy. W ich ocenie ogrody działają dobrze, dlatego nie należy tworzyć zupełnie nowej rzeczywistości ogrodowej. Taką propozycję składają członkowie PO i wystarczy prześledzić stronę internetową PZD, by przekonać się, jak wielki sprzeciw i bunt wywołują w działkowcach te rewolucyjne propozycje.
Kto rzeczywiście się buntuje?
W ocenie Marka Wielgo w PZD jest wielu działkowców, którzy buntują się przeciwko PZD. Tymczasem warto zauważyć, że PZD liczy aż milion członków i trudno spodziewać sie, że w tak dużej organizacji zawsze będzie panowała jednomyślność. Warto jednak zauważyć, że w PZD osoby „myślące inaczej” można policzyć na palcach jednej ręki. Wie o tym doskonale także sam redaktor Wielgo, który wielokrotnie powtarzał, że jesteśmy wyjątkowo zwartą i dobrze zorganizowaną organizacją. Poza tym działkowcy wielokrotnie dali już dali wyraz swojej integracji. Fakty mówią same za siebie. Projekt obywatelski poparło 924 801 osób, czyli niemal wszyscy członkowie Związku. Tysiące działkowców wysyłało także listy do najważniejszych przedstawicieli władz domagając się zachowania PZD. „Dlaczego chce się nas uszczęśliwiać na siłę. Domagamy się zachowania organizacji, która skutecznie broni nas od ponad 30 lat. Gdyby nie działania i ochrona jaką gwarantuje nam Związek, to już dawno na miejscu wielu ogrodów stałyby wieżowce lub centra handlowe.”- to najczęściej powtarzające się w listach opinie działkowców.
Jeżeli zaś chodzi o wspomnianych przez autora „buntowników”, to jest o nich głośno głównie dlatego, że stali się oni ulubieńcami mediów, które osoby te uczyniły swoimi wiarygodnymi informatorami. Jedną z takich osób sam redaktor Wielgo uczynił bohaterem swojego poprzedniego artykułu – mamy tu na myśli byłego już prezesa jednego z warszawskich ROD – Andrzej Tomasika, który wypromowany został na gospodarza, jakich w Związku mało. Tymczasem bezduszne władze PZD zdecydowały się go jednak odwołać. Dlaczego? – otóż autor artykułu nie zadał sobie trudu, by zadać to pytanie władzom PZD, a jedynym informatorem uczynił właśnie pana Tomasika, który przedstawił fakty wygodne tylko dla niego. Polecamy więc przeczytanie stanowiska, które w tej sprawie zajął OZ Mazowiecki. Być może zachęci to pana do czerpania informacji z nieco bardziej sprawdzonych źródeł (czytaj więcej).
Czy rzeczywiście działkowcy poprą każdy projekt?
Po raz kolejny także Marek Wielgo porusza sprawę podatków z których płacenia zwolnieni są działkowcy. ”W interesie działkowców jest więc popieranie każdego projektu, który zawiera tego typu rozwiązanie”- czytamy. Otóż warto podkreślić, że działkowcy nie popierają każdego projektu, tylko póki co swoje poparcie jednogłośnie wyrażają dla jednej inicjatywy – obywatelskiej. A samo zwolnienie z podatków jest efektem uznania ROD jako urządzeń użyteczności publicznej, zapewniających swoiste świadczenia socjalne w formie działek rodzinnych, które stanowią wsparcie głównie dla najuboższych członków społeczności lokalnych. Bezzasadne jest obciążanie tych osób daninami publicznymi. Brak tego zwolnienia oznacza znaczny wzrost kosztów użytkowania działek rodzinnych. Wydaje się, że dodatkowe wydatki z tytułu podatków i rozmaitych opłat, stanowiłyby dla wielu działkowców takie obciążenie, które mogłoby skutkować ekonomicznym wykluczeniem wielu działkowców z ogrodów. Warto także przypomnieć, że większość ogrodów działkowch powstała na ugorach, hałdach, bagnach, wysypiskach śmieci. To dzięki ciężkiej pracy działkowców tereny te zostały przekształcone w piękne ogrody działkowego z których uroków może korzystać całe społeczeństwo.
Jeżeli chodzi zaś o przywołaną przez redaktora propozycję PO, zgodnie z którą po likwidacji Związku pieniądze z Funduszu Rozwoju miałyby zostać przelane na konto Krajowego Fundusz Ogrodowego, warto podkreślić, że środki te nie wystarczą na realizację zbyt wielu projektów. Są bowiem na bieżąco wykorzystywane i nie pozwolą na „wspieranie inwestycji w ogrodach” jakie autor ma na myśli.
Czy PZD straszy działkowców?
Zdziwienie budzi fakt, że przekazywanie prawdy, nawet jeśli jest ona trudna i niewygodna dla niektórych elit politycznych i biznesowych nazywane jest przez redaktora Wielgo „straszeniem”. Mówienie, że ogrodom nic nie grozi, że są bezpieczne, a działkowców czekają jedynie „symboliczne opłaty” byłoby w tej sytuacji zwykłą manipulacją i powielaniem słów niektórych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy świadomie próbują wmówić działkowcom, że nie mają się czego bać. Pozostaje pytaniem retorycznym czy autor powtarza te słowa świadomie czy jedynie przypadkowo. Krzywdzące i w gruncie rzeczy likwidacyjne założenia do nowej ustawy działkowej, stworzone przez posłów Platformy pod kierunkiem Stanisława Huskowskiego nie są wymysłem ani fikcją. Tak jak i to, że 21 stycznia 2014 roku działkowcy utracą wszelkie prawa do swoich działek. Wyraźnie i dobitnie widać, że Związek, który od wielu już lat stoi na straży praw działkowców jest solą w oku nie tylko posłów Platformy Obywatelskiej. Mówienie o likwidacji PZD jest więc de facto mówieniem o likwidacji działkowców. Gazeta Wyborcza nie tylko przekazuje wiadomości, ale też komentuje je, a nawet wzywa czytelników do walki. Dlaczego zatem odmawia tego prawa PZD? Tym bardziej, że Związek przytacza jedynie fakty, tak jak słowa posła Huskowskiego, który na łamach wrocławskiego wydania „Gazety Wyborczej” mówił jasno, że nowo tworzona ustawa ma służyć przede wszystkim interesom urzędników i samorządów, a nie działkowcom.
Plan zagospodarowania przestrzennego a działkowcy
Kolejny już raz w mediach, tym razem spod pióra Marka Wielgo, padają słowa o tym, że przecież nikt ogrodów nie ruszy skoro są one w planach lub studiach zagospodarowania przestrzennego miasta i to ma być obrona dla działkowców. Spójrzmy zatem na fakty, a nie wymysły i domniemania autora tekstu.
Badania stanu prawnego gruntów ROD na dzień 1 lutego 2012 r. przeprowadzone przez KR PZD pokazują, że aktualnie tylko 58% powierzchni ROD (ponad 25 tys. ha) jest ujętych w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. W sumie 276 241 działek w ROD nie ujęto w żadnym planie i studium zagospodarowania przestrzennego, a to oznacza, że czeka je likwidacja. Najwięcej terenów ROD, które nie zostały ujęte w studiach i miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, znajduje się w miastach: we Wrocławiu – ok. 32 tys. działek, w Warszawie – ok. 31 tys. działek., w Gdańsku – ok. 15 tys. działek, w Krakowie – ok. 9,5 tys działek, w Lublinie – ok. 8 tys. działek i w Katowicach blisko 6 tys. działek. Trzeba mówić jasno i otwarcie, że tym ogrodom grozi całkowita likwidacja, a nie jak Pan pisze „przeniesienie w inne miejsce”. Już za 11 miesięcy, jeśli nie będzie nowej ustawy, będzie to tylko zwykłą formalnością.
Prawda jest taka, że nie ma takiego planu zagospodarowania przestrzennego, którego zmienić by się nie dało. Argumenty działkowców – mieszkańców tychże miast – nie są brane pod uwagę. Ogrody są coraz częściej wykreślane z planów miast, a obawy i protesty działkowców są marginalizowane i wyśmiewane. Co najczęściej wpisywane jest w miejscach ogrodów? Zabudowa mieszkaniowa lub komercyjna. To nie jest tajna i ukryta wiedza – może dotrzeć do takich informacji każdy rzetelny dziennikarz, który zada sobie choć trochę trudu, by dotrzeć do prawdy. Zmiana planów zagospodarowania przestrzennego miast to nie argument przemawiający za obroną ogrodów, ani nie odległa przyszłość. To dzieje się już – tu i teraz. Przykład? Władze miasta Otwocka planują wprowadzić do studium miasta zapisy, żeby tereny ogrodów działkowych przeznaczyć pod budownictwo mieszkaniowe. Inny przykład to plan zagospodarowania przestrzennego miasta Świdnicy. Pomimo protestów działkowców przez środek ogrodu będzie tam przebiegała droga, którą bez problemów można byłoby poprowadzić inaczej. To pokazuje, jak władza słucha mieszkańców i działkowców. Takich przykładów jest w całej Polsce wiele. Trzeba tylko dobrze szukać.
PZD w Strasburgu
W artykule czytamy „Na wszelki wypadek w styczniu PZD zaskarżył wyrok Trybunału Konstytucyjnego do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”. Tymczasem Związek złożył skargę w Strasburgu nie po to, by „zabezpieczać sobie tyły”, co sugeruje autor tej publikacji, ale by walczyć o sprawiedliwość. Dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego wyraziło swoje zdania odrębne do wyroku. Związek podziela te opinie sędziów i uważa także, że naruszona została Konstytucja. Co więcej wyrok TK naruszył także szereg praw chronionych przez prawo międzynarodowe, co jest niedopuszczalne w kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej, Rady Europy, a także sygnatariuszem wielu międzynarodowych umów. Ponadto sam wyrok, jak i jego uzasadnienie spotkało się z powszechnym potępieniem. Przez działkowców odczytany został jasno – jako otwarcie bram dla biznesu i deweloperów do terenów ogrodów działkowych, nie mówiąc już o ekonomicznych dolegliwościach, które dotkną użytkowników działek. Taki pogląd wyraża zdecydowana większość działkowców, a kilkudziesięciu z nich zdecydowało się na złożenie skargi do Strasburga, by ocalić swoje ogrody, a także prawo do zrzeszania się i samorządności, które gwarantuje wszystkim obywatelom Konstytucja RP.
A co potem?
Takie pytanie zadaje redaktor Wielgo pytając o przyszłość ogrodów za kilka lat, gdy wygaśnie potencjalna umowa dzierżawna z działkowcami. Na to pytanie odpowiedziała autorowi m.in. posłanka Lidia Staroń z Platformy Obywatelskiej, która jasno określiła, jaki los politycy przygotowują ogrodom: „działkowcy powinni zawierać umowy dzierżawy na użytkowanie działki z gminą na kilkanaście lat, a potem gdy te umowy wygasną, działki należy zlikwidować”- mówiła podczas spotkania z działkowcami. Ziarno zostało zasiane, bo także redaktor Wielgo martwi się o to, czy za 15-25 lat będą chętni do zajmowanie się ogrodami. Tymczasem znane przysłowie mówi „myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścieli”. Martwienie się tym, co będzie za kilkanaście lat, w obliczu gdy za parę miesięcy z krajobrazu polskich miast mogą zniknąć setki ogrodów jest zupełnie nie na miejscu. Bliżej społeczności działkowej do tego, co będzie jeśli Związek przestanie istnieć, a wszystkie prawa do gruntów wrócą do Skarbu Państwa i gmin. Ile ogrodów zostanie po 21 stycznia 2014 roku? Wszystkie bowiem znajdą się wówczas w próżni prawnej jeśli chodzi o ochronę praw do gruntów i działek. Ich likwidacja czy sprzedaż będzie tylko formalnością i to jest teraz głównym zmartwieniem działkowców, którzy nie chcą dopuścić do takiej sytuacji.
Coraz więcej młodych działkowców
W opinii autora artykułu za 15-25 lat nie będzie już chętnych do zajmowania się ogrodami, bo działkowcy to głównie osoby starsze. Tymczasem w 2011 roku PZD przeprowadził badanie „Kim są polscy działkowcy”, a wyniki tego badania zostały przekazane do opinii publicznej i do mediów, także do Gazety Wyborczej i redaktora Wielgo. Co zatem chciał osiągnąć autor artykułu sugerując, że działkowcy to głównie starsi ludzie, podczas gdy sytuacja wygląda inaczej? Działki użytkowane są nie tylko przez emerytów i rencistów, ale i rosnącą z roku na rok grupę ludzi młodych, czynnych zawodowo. W wielu ogrodach, działki przekazywane są z pokolenia na pokolenie, korzystają z nich całe rodziny – dziadkowie, rodzice i wnuki. Zaobserwowano także duże zainteresowanie wśród ludzi młodych, których nie stać na ekskluzywne wakacje na Kanarach. Dla wielu z nich działka to jedyna możliwość na spędzenie urlopu i aktywny wypoczynek, a ponadto to także nieoceniona pomoc materialna w postaci zdrowej żywności. Ogrody nie tylko dają wiele radości i satysfakcji, ale również sprzyjają umacnianiu więzi rodzinnych i sąsiedzkich. Warto o tym pamiętać
Kierując niniejszą odpowiedź na kolejny artykuł redaktora Marka Wielgo po raz kolejny pozostajemy z pytaniem – ile jeszcze razy będziemy musieli zajmować się odkłamywaniem rzeczywistości?
(mz/ah)